Pamiętam dokładnie ten dzień – był rok 1984, chodziłem do zerówki i pani kazała nam kupić czasopismo „MIŚ” z którego trzeba było wyciąć tekturowego misia, poskładać go, posklejać i pomalować farbą. Poszedłem z mamą do kiosku zapytać czy jest „MIŚ”.
– Nie ma, ale jest składanka „DEATH METAL” – odpowiedziała pani w kiosku. – Na okładce martwy metalowiec, któremu, ktoś wyjada flaki, a w tle dwóch wisielców.
-Super! Mamo! Mamo! Kup mi! – aż mi wata cukrowa upadła na chodnik z wrażenia.
– Zajebisty niemiecki skład. Cztery wykurwiste kapele – zachęcała pani z kiosku, a za nami zaczynała się ustawiać kolejka.
– Kupujecie ten „Death Metal” czy nie ? – denerwowała się starsza pani stojąca za nami.
– Z NRD czy z RFN? – mama nie była jeszcze przekonana.
– Z RFN kurwa! – odpowiedziała pani z kiosku,ale zerknęła jeszcze na okładkę i dodała: – No jedna kapela jest ze Szwajcarii.
– Jak ze Szwajcarii to weźmiemy – zdecydowała się moja mama i zakupiła kasetę.
– Jest już może „Seven Churches” zapytała do okienka nerwowa kobieta, która stała za nami w kolejce i chwilę wcześniej nas popędzała.
– Mówiłam przecież pani, pani Jadziu, że będzie dopiero w przyszłym roku – cierpliwie tłumaczyła kioskarka… a jej głos niknął bo odchodziłem z mamą od kiosku.
Running Wild, Hellhammer, Dark Avenger i Helloween – po dwa utwory tych zespołów wypełniały ten składak. Pamiętam, że tego dnia były taty imieniny – przyszli do nas goście, a później całą rodziną machaliśmy głową przy Hellhammer i tańczyliśmy pogo w pokoju rodziców.
– Oni będą kiedyś wielcy – skwitowała moja świętej pamięci prababcia. – Choć z tego Tomka to straszny buc i całkiem możliwe, że się w końcu rozpadną – dodała skacząc ze stołu prosto w ramiona wujka Stefana.
Oczywiście Hellhammer zaprezentował się tu najpotężniej, ale pozostałe zespoły też nie dają ciała: Running Wild brzmi groźnie i złowieszczo, Dark Avenger to taki galopujący heavy metal, ale z charakterem i wyraźnie odciśniętym piętnem wczesnego Maiden, a Helloween mknie jak świeżo nasmarowana piła łańcuchowa.
Kiedyś to można było po ryju zebrać od kioskarki, a dziś to: "proszę", "dziękuję", "zapraszam". Chuj, nie metal. UGH!
Pamiętam, jak waliłem po ryju leszczy, którzy pisali Dark AvAnger. Jeszcze teraz czasem bym przyjebał.
no a ja to pamietam ja sie lało w ryja każdego pozera – a teraz każdy pozer pisze na blogu jak to bylo zajeciście wtedy
Literówka poprawiona, więc jak mnie bić to tylko z otwartej 🙂 A przy okazji zainspirowaliście mnie do napisania tekstu wspominkowego o bijatykach i tępieniu pozerów. Na dniach wrzucę 🙂