PANTERA: Lepiej stracić zęby czy słuchawki?

    0

    Siedziałem kiedyś przez pół nocy przed radiem z pozwijanym drutem nad głową, który służył mi za antenę. Gdy już prawie świtało po raz pierwszy usłyszałem PANTERA. Był to utwór „Walk” z albumu „Vulgar Display Of Power”.

    Następnego dnia zamiast lekcji mieliśmy rekolekcje – namówiłem kumpla, żebyśmy się urwali i pojechali do Warszawy po Panterę. Nie miałem kasy, ale za to dar przekonywania, który sprawił, że po kilkunastu minutach barwnego opisywania muzyki, usłyszanej poprzedniego dnia w radiu, kolega zapragnął zakupić kasetę. Uroczyście mu obiecałem, że w wypadku gdy mu się nie spodoba to chętnie od niego odkupię, jak tylko uzbieram pieniądze.
    Pojechaliśmy do sklepu muzycznego przy ulicy Dolnej. Nigdy nie zapomnę jak mi serce biło gdy zobaczyłem, że mają „Vulgar…”. Pomarańczowa kaseta, wydanie Euro Star, na froncie małe, niewyraźne zdjęcia muzyków. Kolega zapłacił, ja od razu zabrałem mu tę kasetę (i nigdy już nie oddałem) i wrzuciłem do walkmana. Kumpel kupił sobie kasetę The Cult, więc też był zadowolony.
    Wracaliśmy tramwajem ze słuchawkami na uszach. Wysiedliśmy na Wilanowskiej i ruszyliśmy w stronę trolejbusów.
    Wtedy podeszło do nas dwóch gości – na oko starszych o jakieś 10 lat. Jeden wyższy ode mnie ze 40 centymetrów, drugi szerszy z pół metra. Nie przedstawiając się, ani nie tracąc czasu na uprzejmości zażądali oddania walkmanów.
    – Jak to mam oddać walkmana? – zupełnie tego nie zrozumiałem. – Przecież słucham Pantery.
    Przycisnęli nas w jakimś zaułku, o ucieczce nie mogło być mowy o bijatyce tym bardziej.
    – Albo oddacie, albo dostaniecie wpierdol i wam zabierzemy – wyższy zdradził się biegłością w negocjacjach.
    – Możemy wam oddać tylko słuchawki – wypalił niespodziewanie i idiotycznie kumpel. Oni jednak przez chwilę rozważyli propozycję, ale obejrzawszy sprzęt kumpla doszli do wniosku, że w ogóle go nie chcą. Miał żółtego walkmana wielkości cegłówki na cztery baterie i słuchawki, w których wyglądał jak kosmonauta.
    – Możesz iść – powiedział do kumpla łaskawie grubszy. – Weźmiemy twojego walkmana i słuchawki. – Zwrócił się do mnie.
    Wizja utraty słuchawek, ukochanego walkmana oznaczającego brak muzyki w drodze do szkoły, a nade wszystko ukochanej Pantery, której jeszcze nie przesłuchałem była dla mnie przerażająca. Wiedziałem jednak, że łatwo się nie wywinę i coś stracić będę musiał. Nie chciałem jednak, żeby to były zęby.
    – Dobra chłopaki, oddam wam słuchawki – zaproponowałem.
    – Czyli jednak wpierdol! – ucieszył się wyższy.
    Odpiąłem słuchawki od walkmana, podałem grubszemu. Walkmana i kasetę schowałem głębiej do kieszeni, zapiąłem kurtkę pod samą szyją zacisnąłem pięści i odparłem.
    – Możemy się teraz rozejść i zyskacie słuchawki. Możecie też odebrać mi walkmana, ale przysięgam, że będziecie musieli mnie najpierw zabić. Jak będzie trzeba to go zjem, ale sobie go w dupę wepchnę ale wam nie oddam.
    Popatrzyli na mnie jak na wariata, pokiwali głowami… i poszli sobie. W ten sposób uratowałem Panterę i walkmana, a przez kilka następnych lat bujałem się z chujowymi słuchawkami, kupionymi od ruskich na bazarze. Z tego morał taki moi drodzy, że nie warto urywać się z rekolekcji.
    Gdy po kilku latach zobaczyłem oryginalną okładkę tej płyty to zrozumiałem, że ten album był dedykowany specjalnie dla mnie

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj