SZARY WILK – Wrath

0

Gdybym miał wymienić dwie płyty, które w tym roku zrobiły na mnie największe wrażenie to bez chwili wahania wskazałbym na ostatnie wydawnictwa FURII i debiutancką płytę SZAREGO WILKA. Muzyka obu zespołów leży na tak odległych muzycznych krańcach, że można by mnie posądzić o schizofrenię upodobań. Ale nie dbam o to – kocham zarówno te zespoły, które wytyczają nowe ścieżki jak i te, które poruszają się po drogach dawno już wybrukowanych i regularnie uczęszczanych.

Szary Wilk nie przynosi żadnych innowacji – odwołuje się do klasycznego black metalu lat 90, składa hołd przede wszystkim GRAVELAND nie tracą jednak własnej tożsamości i charakteru. Black metal Szarego Wilka jest nieco melancholijny i piękny, ale nie pozbawiony surowości i pierwotnej, rzekłbym, rdzennej siły przekazu.

„Wrath” w tej swojej pierwszej muzyczno-aranżacyjnej warstwie jest płytą przystępną, przestrzenną, wyrazistą, melodyjną – może wydać się nawet zbyt prostą i monotonną. Przy tym wszystkim ma jednak większą siłę niż 99 proc. szybkostrzelnych black metalowych hord, wywracających gardło na lewą stronę przed mikrofonem i chłoszczących riffami jak płonącym batem. Szary Wilk dramaturgię swoich utworów buduje w sposób nieśpieszny i elegancki, ale niezwykle spektakularny. Choć w tej muzyce od strony aranżacyjnej nie dzieje się absolutnie nic nadzwyczajnego, od początku do końca słucham jej ze ściśniętym gardłem, a gdy w trzeciem utworze „Mortuos Voco” ta nieco skrzecząca, trochę gravelandowa narracja przechodzi w ekspresję bliską Von (2:44) jestem na glebie.

Bo drugą i nadrzędną warstwę tej płyty stanowią emocje, a te zdecydowanie nie każdemu mogą się udzielić. „Wrath” przypuszczalnie nie zrobi większego zamieszania, ani na współczesnej scenie black metalowej, ani na naszym krajowym podwórku. Proponuje muzykę zachowawczą i skrojoną według określonej konwencji. Odwołuje się do tych samych emocji co Bathory czy Primordial, a więc świata, w którym duma i honor mają nadrzędną wartość, a śmierci patrzyło się prosto w oczy, bez lęku i skomlenia o dalsze życie. Nie ma w tym jednak niczego straceńczego ani depresyjnego, jest brawura, zuchwałość i emanacja siły, jest też bezwzględność i czające się w cieniu pradawne zło.

Nikogo nie będę namawiał, ani do Szarego Wilka przekonywał – dla mnie to czysty black metalowy ekstrakt. Spędziłem już przy tej płycie kilkaście godzin i nie mam wątpliwości, że nie raz jeszcze będę do niej powracał. Jestem przekonany, że ta płyta znajdzie swoich wyznawców. Być może będzie to tylko 20 czy 30 osób i zupełnie nieprzypadkowo będą to dokładnie te same osoby, które tak naprawdę rozumieją black metal 😉

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj