Odrobinę późniejsze czasy, bo płyta „Splenium for Nyktophobia” ukazała się już w roku 1994 roku, kiedy klasyczny, szwedzki death metal zaczynał tracić na popularności, a kapelom z tego gatunku zaczęto zarzucać wtórność i brak świeżości.
Typowo szwedzką mamy tu melodykę i strukturę utworów, natomiast samo brzmienie nie zostało wypieczone w „Sunlight” i nieco się różni od „archetypicznej Szwecji”. Nie jest aż tak ciężkie i chropowate i mroczne – więcej w nim przestrzeni, jest bardziej suche i cięte.
Sporo tu melodyjnych riffów, ale dawkowanych z umiarem i wyczuciem. Z pewnością ” „Splenium for Nyktophobia” nie należy ani do czołówki najlepszych, ani najbardziej wpływowych płyt ze szwedzkim death metalem – jest jednak na tyle dobra, że warto się z nią zapoznać – a jak ktoś zna to od czasu do czasu do niej wrócić.
Tym bardziej, że album jest dość powszechnie dostępny i nie trzeba wyprzedawać rodzinnych sreber by włączyć go do kolekcji. No chyba, że ktoś z Youtube woli